VALORANT First Strike: Europe – Team Heretics niespodziewanym zwycięzcą turnieju pełnego niespodzianek
Team Heretics wyszli zwycięsko z odbywającego się w miniony weekend głównego wydarzenia turnieju VALORANT First Strike: Europe, rozgramiając w finale SUMN FC wynikiem 3:1. Drużyna w cuglach wygrała pierwszy mecz na mapie Ascent, osiągając rezultat 13:1. Po takim wyniku zapowiadało się, że zwycięstwo w finale będzie łatwe.
Zespół SUMN FC zrewanżował się jednak wygraną 13:7 na Icebox, zanim Team Heretics odzyskali prowadzenie 13:5 ma mapie Haven. Z takim wynikiem Hiszpanie musieli już tylko zwyciężyć na jednej z dwóch finałowych map, żeby zgarnąć trofeum turnieju First Strike: Europe.
Kolejny mecz na mapie Bind był najbardziej zacięty ze wszystkich potyczek. Team Heretics wygrali go z wynikiem 13:11, idąc na całość w ich pierwszym oficjalnym turnieju na najwyższym poziomie. Chociaż drużyna SUMN FC bardzo się starała, mało kto pokusiłby się o stwierdzenie, że Team Heretics nie zasługiwali na zwycięstwo, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich wyboistą drogę do finału.
Po wyeliminowaniu Team Liquid w ćwierćfinale zespół Team Heretics stanął do walki z G2 Esports w półfinale. G2 byli niepokonani w każdych zawodach, do jakich awansowali od czasu powstania ich ekipy rywalizującej w VALORANT. I przeszli do tej rundy dzięki miażdżącemu zwycięstwu nad Orlgess w ćwierćfinałowym meczu. Założenie, że G2 rozniesie rywali w tej rozgrywce, wydawało się całkiem rozsądne. Team Heretics zdołał jednak wygrać 2:1.

Niezapomniany mecz
Chociaż finał był zajmujący, to właśnie te półfinały, w których Team Heretics stanął w szranki z G2 Esports, na dłużej zapadną w pamięć kibicom jako decydujący mecz turnieju. Zespół G2 nie poddał się bez walki — Team Heretics dwukrotnie okazał się górą, zyskując bardzo niewielką przewagę. W pierwszym przypadku wynosiła ona 13:10 po walce na mapie Ascent, na której w 10 z 13 zwycięskich rund Hiszpanie byli obrońcami. Potem G2 nadrobił stratę, wygrywając z przekonującą przewagą 13:5, aby w niezwykle wyrównanym, ostatecznym starciu na mapie Split ulec drużynie Team Heretics, która zatriumfowała z wynikiem 13:11. Rozkład zwycięstw w obronie i ataku był tutaj zdecydowanie bardziej wyrównany — Hiszpanie odnieśli sukces w sześciu rundach z podkładaniem Spike’a i siedmiu w obronie. VALORANT jest grą zespołową, a w Team Heretics na pewno nie ma słabych ogniw. To jednak kapitan drużyny, Christian „loWel” Garcia Antoran, był oczywistą gwiazdą w całym turnieju. Nie dość, że wrócił do domu z medalem HyperX dla MVP turnieju, to jeszcze zdobył tytuł „Gracza serii” HyperX za zwycięstwo jego zespołu w ćwierćfinale z Team Liquid, w szokującym półfinale z G2 oraz w samym finale. Choć Team Heretics wygrali dużo meczów niewielką przewagą, w całym finale głównego wydarzenia First Strike: Europe to właśnie loWel bez wątpienia wiódł prym. Jako jedyny gracz w całym finale trzymał się jednego agenta — w każdej rundzie wybierał Sage.

Choć loWel zdecydowanie górował nad innymi, nie okazał się najbardziej zabójczą bronią w szeregach Team Heretics. Tym mianem można by ochrzcić albo Žygimantasa „nukkye” Chmieliauskasa lub Dustyna „niesoWa" Durnasa, którzy zakończyli turniej, zdobywając w finale imponującą liczbę zabójstw: odpowiednio 72 oraz 69. Choć niesoW odnotował nieco słabszy wynik, uzyskał znacznie lepszy stosunek zabójstw do śmierci wynoszący +28.
Cudowny strzał
Skoro mowa o śmiercionośnej broni, musimy wspomnieć o strzale Jamesa „Mistica” Orfili oddanym pośród dymu w trakcie finału. To zdumiewające zabójstwo Meliha „pAury" Karadurana jednym pociągnięciem cyngla na mapie Blind było zagraniem rundy, a może i całego turnieju. Celując przez zasłonę dymną do ledwie widocznej sylwetki, Mistic oddał jeden strzał z łącznika B w kierunku krótkiej B i załatwił pAurę. Nie wywalił całego magazynku, tylko posłał jeden pocisk.
Kibice mogą się zastanawiać, czy Mistic rzeczywiście zakładał, że jego strzał okaże się śmiertelny, czy bardziej liczył na łut szczęścia, mając nadzieję, że jego zbłąkana kula jakimś cudem sięgnie celu. Mistic i SUMN FC nie wrócili do domu z tarczą, ale to zagranie na pewno zagości na dłużej w powtórkach sezonu.
Nie wypada też nie wspomnieć o SUMN FC. Drużyna ta uniemożliwiła Purple Cobras zdobycie punktów w ćwierćfinałach, kończąc mecz bez przejścia do trzeciej mapy. Pokazała też, na co ją stać w półfinałach w pojedynku z FunPlus Phoenix. SUMN FC polegli 4:13 w pierwszej rundzie, po której wydawało się, że jest już po wszystkim. Ale dzięki popisowi godnemu MVP w wykonaniu Domagoja „domy” Fanceva drużyna SUMN FC wyrównała wynik i wygrała 13:8 oraz 13:6 z FPX. Koniec końców zawodnicy SUMN FC mogą być naprawdę zadowoleni z drugiego miejsca.
Czas pokaże, jak duże piętno przebieg tych zmagań odciśnie na europejskiej scenie VALORANT. Czy porażka poniesiona przez G2 w starciu z drużyną, która jest raczej outsiderem, była jedynie niewielkim potknięciem niemającym wpływu na ich dominację na Starym Kontynencie? Czy też mamy do czynienia ze zmianą warty? Czy zespół SUMN FC, którego na początku zawodów nikt nie spodziewał się zobaczyć w finale, będzie dalej rosnąć w siłę i wywierać presję na G2, FunPlus Phoenix oraz Team Liquid wraz z rozwojem e-sportowej areny VALORANT?
Pandemia wpłynęła na szereg aspektów funkcjonowania całej branży, dlatego rok 2020 okazał się dziwnym czasem na narodziny kolejnego dużego e-sportu. Pomimo to pierwszy rok VALORANT można uznać za wielki sukces. Jeśli do tego Team Heretics i SUMN FC utrzymają tempo i wciąż będą krzyżować plany drużynom, które zdominowały wcześniejsze turnieje VALORANT, wyniknie z tego wiele dobrego zarówno dla kibiców, jak i dla całego VALORANT.